Wybór materiałów źródłowych do bitwy pod Szewardino, rozegranej podczas niepołomickich Pól Chwały w wrześniu 2015 roku
Wyboru dokonał: Pułkownik Profesor Doktor Habilitowany Inżynier Jego Iluminescencja Rektor Instytutu Gier i Historii Bitew Figurkowych im. Księcia Józefa Poniatowskiego, Dziekan Katedry Wargamingu Historycznego Jan Mak.
Dedykacja:
Wszystkim, którzy mieli jakikolwiek, nawet najmniejszy wkład w rozegranie tej bitwy.
Wstęp:
Niniejsze opracowanie skupia wszystkie znane relacje strony rosyjskiej z bitwy pod Szewardino, rozegranej w trakcie niepołomickich Pól Chwały w 2015 roku. Relacje są pogrupowane chronologicznie, aby łatwiej dać wgląd czytelnikowi w przebieg całej bitwy, chociaż czasami jesteśmy zmuszeni się cofnąć, gdy opis wydarzeń w jednym rejonie bitwy wyprzedza akcję na drugim skrzydle. Oprócz relacji piśmiennych, do badań nad bitwą przydatne są także prace 4 malarzy – naocznych świadków tej batalii; Artura Fromholdowskiego, który przebywał przy sztabie Księcia Józefa, Gregorusa von Wiese, Prusaka, który towarzyszył generałowi Nansouty’emu, Michaela de Dardzin, francuskiego malarza rojalistycznego, który znajdował się przy sztabie księcia Gorczakowa, a także Roberta Iwanowicza Schtrasnieckiego, rosyjskiego malarza z epoki, który z kolei znajdował się w samej reducie szewardyńskiej i został ranny odłamkiem w pośladek.
Artur Fromholdowski jeśli chodzi o dzieło zobrazowania bitwy oddał dodatkowe zasługi. Po klęsce Napoleona pozostał w Paryżu i po wielu latach został dziekanem słynnej Haute Ecole des Belles Artes Militares Napoleoniques, gdzie zajął się wiekopomnym dziełem konserwacji obrazów namalowanych w czasach napoleońskich. Doradzał także wielu późniejszym malarzom w kwestii poprawności historycznej, wyglądu mundurów itd. To dzięki jego staraniom obrazy de Dardzin’a, Schtraschnieckiego, czy von Wiesego zyskały całkiem nowe, piękne oblicze.
Wszystkie obrazy są wzbogacone krótkimi komentarzami historycznymi. Można je powiększyć klikając na nie.
Generał Niewierowski o początku bitwy pod Szewardino:
Nareszcie! Po wielu tygodniach odwrotów, po ciągłym uciekaniu przed przeciwnikiem, po plugawieniu naszej świętej ziemi przez tych francuskich bezbożników i ich sprzedajnych sojuszników przyszedł moment, w którym wreszcie wydamy im bitwę. Od kiedy bojaźliwego Niemca de Tolly zastąpił najwłaściwszy człowiek na tym miejscu – feldmarszałek Kutuzow – wiedziałem, że w końcu zatrzymamy się by stawić czoła temu kapralowi, który został samozwańczym cesarzem Francji. Wśród żołnierzy panowała lekka ekscytacja, która sprawiła, że zapomnieli o zmęczeniu spowodowanym długim i krwawym odwrotem z Litwy. Kiedy po odwrocie ze Smoleńska stanęliśmy wreszcie pod Szewardino i Borodino wiedziałem dobrze, że moment bitwy nadchodzi. Tutaj, u wrót Moskwy było zupełnie jasne, że nie oddamy naszej stolicy na pastwę najeźdźcy. Co więcej, feldmarszałek Kutuzow wyznaczył moją dywizję do arcyważnego zadania – obrony wysuniętej pozycji, broniącej przedpola Borodino. Uradował mnie też fakt, że generalną komendę nad wysuniętymi siłami miał sprawować książę Gorczakow, a w razie konieczności interwencję mógł podjąć inny prawdziwy wojownik – książę Bagration. Z takimi wodzami mieliśmy wszelkie podstawy wierzyć w powodzenie naszego planu.
Reduta szewardyńska, która stanowiła centralny punkt naszej pozycji, górowała zdecydowanie nad całym przedpolem. Przeciwnik, aby ją zdobyć musiałby albo spróbować frontalnego ataku i narazić się na potężny ogień naszej artylerii, który przyniósłby mu wielkie straty, albo próbować nas oskrzydlić. Miałby ku temu dwie drogi, jedną prowadzącą od północy, od strony rzeki Kołoczy, wiosek Aleksiejki oraz Szewardino i drugą od południa, od strony starego traktu smoleńskiego, czyli drogi Jelnia – Utica. Mając tego świadomość na naradzie z księciem Gorczakowem w noc przed bitwą, w której brali udział także generałowie Duka, Sieviers i popijający coś z butelki ataman Karpow, nalegałem, aby szczególnie zabezpieczyć właśnie oba nasze skrzydła, gdyż atak od frontu, nawet przy dużej przewadze liczebnej, byłby skazany na porażkę.
Ostatecznie nasze siły rozlokowano w sposób następujący. Moja dywizja (pułki odeski, tarnopolski, odeski i symbirski) uszykowała się na wschód od reduty, gotowa do interwencji w każdym zagrożonym punkcie. Na prawo od niej czekały dwa pułki dragonów i ułani, których podporządkowano mojej komendzie. W samej reducie znalazły się dwie baterie armat, z czego jedna 12-funtowa. Na lewo od nas stanęła dywizja kirasjerów generała Duki – potężna siła uderzeniowa. Teren na południe od reduty był dosyć płaski i doskonale nadawał się do uderzeń jazdy. Oprócz kirasjerów, których pułków było aż 5 (jekaterynosławski, orderu wojennego, głuchowski, małorosyjski, nowogrodzki), stanęli też huzarzy achtyrscy w sile 8 szwadronów i pułków dragonów dwa jeszcze (kijowski i noworosyjski). Dragoni zostali podporządkowani generałowi Duce, a huzarzy przynależeli do generała Sieviersa, który dowodził jeszcze baterią artylerii konnej i kilkoma batalionami jegrów. Sieviers formalnie dowodził całym korpusem jazdy, ale na czas tej bitwy jego siły zostały znacznie przerzedzone. Starą drogę smoleńską obsadzał ataman Karpow i jego kozacy wraz z baterią dońskich dział. Książę Gorczakow wystarał się jeszcze o kilka dodatkowych batalionów jegrów, którzy wzmocnili nasze siły.
Mimo naszej silnej pozycji, obawiałem się oskrzydlenia naszych sił i przytłaczającej przewagi nieprzyjaciela. Mieliśmy się zetrzeć z całą potęgą Wielkiej Armii. Oby armia ta rozbiła się o naszą redutę niczym sztorm o nabrzeża Petersburga.
Książę Gorczakow nakazał rozmieścić wszystkich jegrów na wysuniętych pozycjach, znacznie przed redutą. Kilka batalionów rozproszyło się na zachód od Szewardino, przy Kołoczy i dalej na południe aż po Doronino. Druga grupa jegrów pod komendą Sieviersa osłaniała naszą pozycję od strony Jelni.
Od rana dochodziły do nas wiadomości o nadchodzącym przeciwniku, koło południa stały się one coraz bardziej oczywiste. Traktem smoleńskim poruszała się francuska jazda, dowodzona przez Króla Neapolu oraz przynajmniej jeden korpus piechoty. Starą drogą smoleńską szedł cały korpus księcia Poniatowskiego. Zapowiadało się, że nasze siły, które miały równowartość najwyżej jednego korpusu zmierzą się aż z trzema korpusami przeciwnika. Książę Gorczakow planował jak najdłużej powstrzymywać ataki wroga, jeżeli to będzie możliwe, to wytrwać aż do nocy. Prosił też księcia Bagrationa o przysłanie posiłków. Książę obiecał, że w razie potrzeby, jeśli sytuacja będzie korzystna, to przyśle dodatkowe siły w postaci dywizji grenadierów Woroncowa, ale to zależy od naszego oporu. Na więcej posiłków nie pozwalała sama kwatera naczelna, feldmarszałek Kutuzow nie chciał wysyłać kolejnych dywizji na wysuniętą linię pod Szewardino. Wtedy też pojąłem, że pozycja nasza, z uwagi na zaangażowane siły i jej wysunięcie z groźbą oskrzydlenia, miała pełnić rolę „spowalniacza” Francuzów. Najeźdźców należało wykrwawić, zmęczyć i zniechęcić przed samą walną rozprawą, do której dojdzie dalej na wschodzie przy Borodino i reducie Rajewskiego, gdzie nasze umocnienia były mocniejsze. Mimo wielkiej przewagi nieprzyjaciela nasze siły nie były bez szans, centralna pozycja silna, żołnierze bitni. Książę Gorczakow nakazał Karpowowi ubezpieczać starą drogę smoleńską, a reszta korpusu broniła reduty. Ponieważ książę sam pozostał nieco z tyłu, więc większość bieżących decyzji spadła na moje barki.
Około godziny 14-tej siły francuskie pojawiły się w okolicach Wałujewa i rozpoczęły przeprawę przez Kołoczę.
Generał Duka o rozkazie z naczelnego sztabu
Podjechał do mnie adiutant od samego księcia Bagrationa, który podobno przekazywał rozkaz od samego feldmarszałka, aby nie ruszać się absolutnie przez najbliższą godzinę nigdzie i nie próbować jakichkolwiek ataków, czy też odwrotu. Po krótkiej dyskusji odprawiłem adiutanta, który pojechał szukać generała Niewierowskiego. Na pytanie czy był z tą wiadomością u księcia Gorczakowa odparł, iż nie był.
Pułkownik Riepnin z batalionu jegrów.
Zobaczyliśmy na drugim brzegu, koło Wałujewa masy nieprzyjacielskiej piechoty i artylerii, gdzieś w oddali majaczyła także jazda, było całkowicie jasne, że idzie na nas przynajmniej jedna dywizja, a może nawet dwie. Nie przyszedł jednak żaden rozkaz, który nakazał by nam odwrót, zatem trzeba było postępować według własnego rozeznania. Po drugiej stronie Kołoczy i na wschód od Doronina rozpościerała się dosyć płaska równina, idealna do uderzeń jazdy. Wydawało się, iż gdy tylko Francuzi spróbują przekroczyć rzekę nasi kirasjerzy rzucą się na nich, aby ich z powrotem do tej rzeki wtrącić. Przez to kazałem mojemu batalionowi zostać na miejscu, podobnie postąpiły pozostałe bataliony między Doronino a Aleksiejką. Widzieliśmy jak Francuzi za sprawą naszej obecności tłoczyli się niemiłosiernie, nie mogąc się rozwinąć, jednocześnie ich przewaga stawała się przytłaczająca. Nasi chłopcy zachowali jednak zimną krew. Wkrótce pierwsze francuskie pułki podeszły na zasięg strzału i zaczęła się wymiana ognia. Największym bohaterstwem wykazał się batalion jegrów stojący pod Doronino, który nie formując nawet czworoboku odparł atak francuskiego pułku huzarów, albo strzelców konnych (trudno było z daleka rozpoznać mundury). Niestety inny, sąsiadujący z nim batalion został rozniesiony na szablach francuskich kawalerzystów.
Spadł na nas przerażający ogień artyleryjski i karabinowy, który z każdą minutą przerzedzał nasze szeregi. Francuska piechota zbliżyła się na odległość kilkudziesięciu metrów i kolejnymi salwami wybijała krwawe wyrwy w naszej formacji. Żołnierze nie wytrzymali tego ostrzału, resztki naszego batalionu wycofały się całkowicie rozbite na tyły i nie wzięły już udziału w bitwie.
Generał Niewierowski
Z mojej pozycji zauważyłem Francuzów przekraczających rzekę Kołoczę, ku mojemu zdziwieniu nasi jegrzy zamiast wycofać się, wdali się w wymianę ognia z przeważającymi siłami wroga. Chciałem im wydać rozkaz odwrotu, ale przyjechał wtedy do mnie adiutant od księcia Bagrationa z nakazem aby nie ruszać oddziałów poza wyznaczone pozycje. Bataliony jegrów spotkała istna rzeź, ale przyznać muszę, że przez godzinę, przez którą stawiali opór, bardzo utrudnili Francuzom rozwinięcie się i rozpoczęcie ataku. Ich największym sukcesem było zablokowanie na dłuższy czas ruchu wojsk francuskich na południe od Doronino, przez co początkowo siły Murata i Poniatowskiego nie miały żadnej styczności. Dopiero w drugiej fazie bitwy Francuzi mieli pojawić się także na południe od wymienionej wioski.
Jednocześnie nasi jegrzy z lewego skrzydła, którzy znajdowali się pod komendą Sieviersa, na skutek naporu nadchodzących Polaków zaczęli systematyczny odwrót w stronę Szewardina. Nie za szybki, wystarczający by Polaków trochę spowolnić, a jednocześnie uchronić naszych jegrów od rozbicia. Widać do generała Sieviersa nie dotarł adiutant od księcia Bagrationa, albo też generał zignorował ten rozkaz.
Kanonada dobiegająca od strony starej drogi smoleńskiej upewniła mnie, że stacjonujący tam kozacy rozpoczęli wymianę ognia z Polakami, jej rezultaty były jednak dla mnie nieznane. Drogę na Jelnie porastała gęsta roślinność i z naszej pozycji nie było widać co się dzieje pod tą miejscowością. Miałem tylko nadzieję, że Karpow zwiąże jak największe siły Poniatowskiego jak najdalej od Szewardino.
Ataman Karpow
Wot sabaki! Gul, gul, gul.
Generał Duka
Nasi jegrzy wycofali się stopniowo pod naporem nadchodzących Polaków, spowalniając marsz piechoty Poniatowskiego. Od strony starej drogi smoleńskiej słyszałem coraz głośniejszą kanonadę. Ku mojemu zaskoczeniu, jakiś czas później z lasu na południe i wschód od nas wyłoniły się oddziały kozaków. Okazało się, że ataman Karpow ruszył wszystkie swoje siły w kierunku na Szewardino, otwierając Polakom drogę na Uticę. Szczęśliwie dla nas Poniatowski ruszył wszystkie swoje siły w kierunku reduty szewardyńskiej, a nie kontynuował natarcia na Uticę.
Koło godziny 16tej z zarośli i zagajnika na drodze z Szewardino do Jelni zaczęły wychodzić pierwsze pułki polskiej piechoty w towarzystwie silnej artylerii i jazdy. Ich marsz spowalniała obecność huzarów achtyrskich Sieviersa, jegrów i nasza artyleria konna. Sieviers zażądał ode mnie wsparcia i rzucenia kirasjerów na wychodzących z zarośli Polaków, jednakże w tym samym czasie przyszły rozkazy od księcia Gorczakowa, który nakazał wsparcie Niewierowskiego. Nie miałem intencji dzielenia mojej dywizji, bo jakiekolwiek mieliśmy wykonać uderzenie, to mogło się powieść jeśliby zostało przeprowadzone w pełnej silne wszystkich pułków kirasjerów i dragonów. Zdecydowałem wykonać rozkaz księcia i wspomóc siły Niewierowskiego. Równina na zachód od Szewardino wkrótce zadrżała pod kopytami naszej ciężkiej jazdy.
Generał Niewierowski
Widząc tragiczną sytuację naszych jegrów i będąc świadomym znaczenia naszego prawego skrzydła, wysłałem z własnej inicjatywy w pobliże Aleksiejki dwa pułki dragonów i pułk ułanów. Zdecydowałem też, że nasza piechota powinna ruszyć się z obszaru za redutą, nieco bardziej na północ, tak żeby móc reagować w razie ataku na Szewardino i Aleksiejkę. Dragoni spełnili swoje działanie, opóźniając działania Francuzów w rejonie wioski, ale okupili to sporymi stratami od ognia artyleryjskiego i wkrótce nakazałem wycofanie ich za Szewardino na odpoczynek.
Ataman Karpow
Wot sabaki! Gul, gul, gul.
Generał Niewierowski
Tymczasem czołowe francuskie dywizje rozwinęły się pomiędzy wsiami Doronino, Fomkino, Wałujewo i Aleksiejką. Niestety między 14.30 a 15.00 pojawiły się kolejne dwie dywizje piechoty nieprzyjaciela wraz z towarzyszącą im silną artylerią. Francuzi ustawili przynajmniej cztery baterie armat na wzgórzu na północ od Doronino. Szczęśliwie nie miały one w zasięgu reduty szewardyńskiej, co mogliśmy dobrze wykorzystać. Armaty te mogły co najwyżej przykryć niezwykle silnym ogniem całe przedpole przed redutą.
Po rozbiciu jegrów jedna, z pełni rozwinięta francuska dywizja, atakowała od strony Aleksiejki, druga, również w pełni rozwinięta, maszerowała pomiędzy Doronino i Aleksiejką właśnie. Trzecia dopiero się rozwijała i trudno było przewidzieć, gdzie dokładnie się skieruje. Dywizjom towarzyszyło kilka pułków lekkiej jazdy i artyleria.
Pod nieobecność księcia Gorczakowa, zdecydowałem, że musimy spróbować kontrataku. Jeśli nie przeszkodzilibyśmy Francuzom ich przeważające siły mogłyby mimo strat podejść pod redutę i spróbować ją zdobyć, co było bardziej prawdopodobne od strony wioski Szewardino. Moje siły były niewystarczające aby odeprzeć atak od frontu i od Aleksiejki, więc postanowił skierować moją piechotę i resztę jazdy właśnie na nasze skrzydło, a w centrum wykorzystać ciężką jazdę. Całe szczęście, że Polacy Poniatowskiego posuwali się dosyć wolno i byli stosunkowo daleko. Co prawda, gdyby Karpow został na starym trakcie smoleńskim, to zyskalibyśmy na tym jeszcze więcej, ale i tak mieliśmy dosyć korzystną sytuację w tym względzie. Przez najbliższe półtorej godziny, może nawet dwie siły Sieviersa powinny wystarczyć do spowalniania Polaków. To umożliwiało podjęcie ograniczonej ofensywy za pomocą naszej najpotężniejszej pięści. Dywizji kirasjerów generała Duki.
Generał Duka o rozpoczęciu ataków przez rosyjskich kirasjerów
Około godziny 16.00 przyjechał do mnie kolejny adiutant od generała Niewierowskiego, który pod tymczasową nieobecność księcia Gorczakowa, miał najlepsze rozeznanie w sytuacji na polu bitwy i przejął ogólną komendę. Generał nakazał atak całej dywizji na Francuzów, którzy poruszali się między Doronino, a Aleksiejką. Z zajmowanej pozycji nie widzieliśmy dobrze przeciwnika, dlatego nakazałem najpierw ruch ku wzgórzu położonemu na wschód od Doronino. Gdy nasze pułki wjechały do góry, naszym oczom ukazały się nieprzeliczone zastępy nieprzyjaciela, wydawało się, że sięgają po horyzont. Ziemia czerniła się od mrowia przeciwników, którzy w coraz większej liczbie pojawiali się na polu bitwy. Gorzej, że na wzgórzu na północ od Doronino zauważyłem potężną baterię artylerii przeciwnika. Wszelki atak na północ, w kierunku na Fomkino i Wałujewo, prowadził wzdłuż pola ognia baterii francuskiej artylerii i oznaczałby położenie ognia flankowego na naszych kirasjerów. Dodatkowo artylerię wroga ubezpieczała piechota i francuska jazda.
To, co stało się później, przeszło do historii bitwy pod Szewardino. Nasi dziejopisarze nazwali to „sławetną szarżą kirasjerów”, choć w rzeczywistości przeprowadzono całą serię wielu szarż.
Początkowo nakazałem atak na francuską lekką jazdę i dwa nasze pułki związały się walką z francuskimi strzelcami konnymi i polskimi ułanami, w wyniku czego francuska jazda została rozbita, a polska mocno pokiereszowana. Odezwała się wtedy francuska artyleria, która osłabiała szeregi naszych kawalerzystów. Francuska piechota bardzo szybko sformowała czworoboki i wstrzymała swoje natarcie! Tylko na to czekaliśmy!
Generał Niewierowski
Kirasjerzy generała Duki rozpoczęli pierwsze ataki na przedpolu reduty, odpędzając od niego francuską i polską jazdę. Choć sami dostali się pod ogień francuskiej artylerii, to dali naszym armatom wspaniały prezent. Oto francuska piechota sformowała czworoboki, które dostały się pod silny ogień naszych armat z reduty i z okolic Szewardino. Francuzi ponieśli duże straty, a ich pułki stawały się coraz bardziej zdezorganizowane. Nasi kirasjerzy nie przerazili się ogniem przeciwnika. Część z nich zaszarżowała na kolejny pułk francuskiej jazdy, niestety wystawiając swoje skrzydło na potężny ostrzał. Przynajmniej 4 baterie armat zmasakrowały ich swoim ogniem. Drugi pułk, który podążał za pierwszym dotarł jednak do celu, zawirowały szable, zakotłowały się szeregi i po chwili Francuzi zaczęli uciekać, pędzeni pod naporem naszej ciężkiej jazdy. Impet natarcia tego pułki kirasjerów zatrzymał się w chwilę potem na czworoboku francuskiej piechoty. Wydawało się jednak, że Francuzi stracili sporo rezonu, a nawet trochę się chwieją. Wykorzystując fakt, że francuskie armaty skupiły swój ogień na pierwszym, atakującym pułku kirasjerów, generał Duka rzucił następny pułk do szarży prosto na armaty Francuzów na wzgórzu pod Doronino! Nasi kirasjerzy wpadli na kanonierów, którzy nie zdążyli załadować swoich dział i zaczęli siec ich swoimi pałaszami. Kiedy wydawało się, że złamiemy Francuzów na wzgórzu, że zajmiemy aż 4 baterie przeciwnika i dzień będzie należał do nas, spadli na nas polscy ułani, którzy od flanki razili naszych kirasjerów i przepędzili ich na przedpole. Tym samym ten śmiały atak został odparty, podobnie jaki kilka następnych skierowanych przeciw czworobokom francuskiej piechoty. Trzeba jednak przyznać, że zatrzymały one całkowicie francuskie natarcie w centrum pola bitwy, zagwarantowały również wspaniały cel dla naszej artylerii w postaci francuskich czworoboków. Pod jej ostrzałem niektóre z pułków wroga załamało się całkowicie, porzucając nawet swoje armaty. Po pewnym czasie, zmęczeni i wykrwawieni kirasjerzy wycofali się na północ i wschód od reduty.
Niestety w tym samym czasie Francuzi zajęli Aleksiejkę, gdzie atakowało kilka pułków francuskich, a także jeden hiszpański. Podprowadzili też kilka armat. Atak z tej strony był szczególnie niebezpieczny, dlatego, że oskrzydlał redutę i ułatwiał jej zdobycie. Do odparcia tego ataku wyznaczyłem 3 pułki naszej piechoty, baterię artylerii, a także dragonów i ułanów, którzy wspierali jegrów w pierwszej części starcia i zdążyli już się zorganizować. Walki były bardzo zażarte, w końcowym etapie wzięli w nich udział nawet kirasjerzy Duki. Francuzi wzięli w końcu Szewardino szturmem na bagnety, ale z kolei nasi dragoni przepędzili i rozbili całkowicie pułk hiszpański, który zapewne uciekł prosto do Madrytu. Udało nam się też rozbić jeden z pułków nieprzyjacielskiej jazdy i przynajmniej jeszcze jeden pułk piechoty. Ostatecznie, mimo zdobycia samego Szewardino, dalsze postępy Francuzów na tym skrzydle wymagały zaangażowania posiłków. Niestety od strony Kołoczy pojawiły się pułki francuskich kirasjerów…
Generał Sieviers o kontrataku huzarów achtyrskich i sytuacji na południe od reduty
Generał Duka poinformował mnie, że na rozkaz generała Niewierowskiego uderzy swoją dywizją na zachód od Szewardino. Oznaczało to, że wraz z moimi kilkoma pułkami byłem jedyną rozsądną siłą, blokującą Polakom dostęp do reduty. Kozacy Karpowa poruszali się wolno przez las i nie stanowili praktycznie żadnego zagrożenia dla wrogów, ich dowódca nie był tego dnia w najlepszej formie. Szczęśliwie Polacy posuwali się dosyć systematycznie, a co za tym idzie – wolno. Moi jegrzy i artyleria konna robili co mogli, żeby ich spowolnić. Ostatecznie jednak, gdy książę Gorczakow wrócił na pole bitwy, nakazał wycofać się jak najbliżej samej reduty. Polskie armaty zadawały nam coraz większe straty, eliminując zwłaszcza naszą artylerię konną. Około godziny 17-tej sytuacja stała się bardzo niebezpieczna. Co prawda kozacy Karpowa wyłonili się z lasu, ale zagrożenie jakie sprawiali Polakom było minimalne. Do tego czasu żołnierze Poniatowskiego przeszli przez cały zagajnik znajdujący się przy drodze na Jelnię, na ich przód wysunęła się polska jazda, przynajmniej 4 doborowe pułki. Co gorsza, na południe od Doronino pojawiła się cała francuska dywizja piechoty ze wsparciem jazdy i artylerii!!! W ten sposób moja mała dywizja miała przeciw sobie trzy dywizje piechoty i jedną kawalerii, plus jeszcze jakieś siły wydzielone.
– Dlaczego nie mam przy sobie całego mojego korpusu!!!??? Nieobecny książę Gorczakow nie był najlepszym wodzem, a Niewierowski nie powinien był dowodzić, zwłaszcza, że komenderował tylko dywizją, a ja całym korpusem. Podobnież Duka…
Francuzi bardzo wyraźnie chcieli zająć wzgórze na południe od Doronino, żeby móc ostrzeliwać redutę i wziąć ją w kleszcze. Za wszelką cenę nie można było do tego dopuścić. Dlatego rzuciłem do ataku na francuską piechotę moją jedyną jazdę – pułk huzarów achtyrskich, 8 wspaniałych szwadronów. Francuzi nawet nie sformowali czworoboku, przyjęli nas w ordre mixte. Zaraz jak tylko 4 szwadrony achtyrców wbiły się w ich piechotę, od flanki zaatakowali ich francuscy kawalerzyści. Rzuciłem wtedy do ataku pozostałe 4 szwadrony achtyrców, którzy natarli od skrzydła francuskiej jazdy. Nasi kawalerzyści wpadli między Francuzów siekąc ich niemiłosiernie szablami. – Tak, tak! – Zwycięstwo będzie nasze – krzyczał jeden z naszych adiutantów. Wydawało się rzeczywiście, że tak będzie, ale wtedy od południa ruszyła do szarży polska jazda, która najpierw od flanki, a potem od tyłu zaszła naszych achtyrców. Jeszcze jeden pułk ułanów polskich zablokował im drogę odwrotu i dzielny pułk huzarów został całkowicie rozbity! To była jednakże niezwykle bohaterska walka, godna prawdziwych obrońców ojczyzny!
Generał Niewierowski o końcowych momentach bitwy
Około godziny 17.30 sytuacja gwałtownie pogorszyła się. Co prawda w centrum powstrzymaliśmy natarcie piechoty nieprzyjaciela, rozbijając kilka jego pułków, a niektóre z nich wycofały się na wzgórze na północ od Doronino, ale na innych odcinkach było znacznie ciężej. Ostatnim sukcesem była obrona terenu na wschód od Aleksiejki i Szewardino, ale obie wioski znajdowały się i tak w rękach Francuzów, dodatkowo francuska artyleria z okolic Aleksiejki rozpoczęła intensywny ostrzał reduty, uszkadzając część naszych dział. Nieprzyjaciel otrzymał też na tym odcinku posiłki w postaci dywizji kirasjerów, którym nasze przerzedzone pułki ciężkiej jazdy nie mogłyby dotrzymać pola. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawiała się na południu. Generał Sieviers dzielnie stawał, ale kontratak jego huzarów achtyrskich został powstrzymany, a huzarzy rozbici, w wyniku czego Polacy i Francuzi zajęli wzgórze na południe od Doronino i wzięli redutę praktycznie w kleszcze. Dodatkowo polska jazda i piechota podeszły bardzo blisko reduty i mogły zaatakować resztki sił Sieviersa, osłaniające redutę od południa, tudzież słabych kozaków. Upadek reduty był moim zdaniem kwestią najbliższej godziny.
Wysłałem natychmiast gońca do księcia Gorczakowa z informacją o sytuacji i z prośbą o posiłki w postaci dywizji grenadierów Woroncowa, niedługo później przybył on z wieściami od samego księcia Bagrationa, który z uwagi na to, że 50% naszych oddziałów została rozbita, a reduta okrążona, nie widział sensu dalszego oporu, zwłaszcza że dochodziła już godzina 18-ta i szybko nadchodził zmrok. Rozstrzygnięcia będzie można szukać w dniu następnym. W chwilę później przybył jeszcze jeden posłaniec, tym razem od księcia Gorczakowa, który powtórzył rozkaz odwrotu. Z ciężkim sercem wydałem rozkaz wycofania się podległym mi siłom, który osłaniać miała kawaleria Duki i kozacy Karpowa. Po naszym odwrocie redutę szewardyńską zajęli Francuzi.
Komentarz profesora Jana Maka:
Bitwa pod Szewardino stanowi klasyczny i fascynujący zarazem przykład walk dwóch nierównych wielkością armii, z których jedna jest zmuszona do ofensywy, a druga – oparta o fortyfikacje – do obrony. Trzeba obiektywnie przyznać, że Rosjanie bronili się bardzo aktywnie i dzielnie, chociaż szwankowało u nich niejednolite dowodzenie, książę Gorczakow raz był aktywny, raz znikał na długi czas, generał Niewierowski, który miał najlepszy ogląd pola bitwy, był teoretycznie równy generałom Duce, czy Sieviersowi (chociaż Sieviers teoretycznie, jako dowódca korpusu stał w hierarchii wyżej), zaś kozacy Karpowa nic praktycznie nie osiągnęli w tej bitwie, może poza faktem zatrzymania Polaków na godzinę na starej drodze smoleńskiej. Gdyby na niej zostali pewnie powstrzymaliby ich znacznie dłużej, a tak dodatkowo odsłonili Poniatowskiemu drogę na Uticę. Na największy podziw zasługuje generał Duka, który niezwykle zdolnie i z poświęceniem przeprowadził szarże swojej jazdy, a także generał Sieviers, który udanie powstrzymywał Polaków, a potem próbował kontrataków swoimi huzarami achtyrskimi na wzgórze przy Doronino. Były one skazane na porażkę od samego początku, w pobliżu byli już Polacy, ale powstrzymały okrążanie reduty o jakieś 30 minut.
W relacji autorzy mało wspominają o walkach na wschód od Aleksiejewki i Szewardino, a były one niesłychanie ważne. Prawdopodobnie Murat planował obejście reduty od północnego wschodu nawet, a na pewno od skrzydła, co mogą też podkreślić początkowe ruchy kirasjerów francuskich. Niewierowski jednak przy pomocy szczupłych sił jazdy i piechoty powstrzymał ich ataki na wschód od wiosek. Nie udało mu się jednak obronić samych wiosek, co umożliwiło francuskiej artylerii ostrzał reduty. Armia rosyjska nie dała się jednak okrążyć i mogła spokojnie się wycofać na pozycje pod Borodino, redutą Rajewskiego i fleszami Bagrationa.
Podobno marszałek Murat na chwilę opuścił pole bitwy, aby zapalić swoją ulubioną fajkę. Stwierdził wtedy – gdy wrócę, chcę widzieć francuskie sztandary nad redutą. Dzielna obrona Rosjan sprawiła, że na realizację swojego życzenia musiał poczekać dłużej niż się spodziewał.
Komentarz od GM Boardgames
Bitwa pod Szewardino była największym przedsięwzięciem historycznym w dotychczasowej historii BW-N. Wojska rosyjskie i francuskie, a także tereny malowali między innymi: Fromhold, Aldlin, Schtrasny, Dardzin, Gregorus, Torgill, Tomek Tworek, Mateusz Kaziów, Olbracht i Jarek. Wiele osób (także spośród malujących) objęło dowodzenie nad walczącymi siłami, często zresztą znając zasady w stopniu początkowym, co nie przeszkodziło w kilku spektakularnych sukcesach J
Podziękowania należą się też Gregorusowi, Dardzinowi, Schtrasnemu i Fromholdowi za robienie fotek, a Fromholdowi jeszcze raz za ich obrobienie i dodanie kilku ciekawych efektów.
Dziękujemy serdecznie wszystkim, którzy pomogli w realizacji tego projektu. Przede wszystkim najbardziej cieszymy się z tego, że wyglądał on bardzo profesjonalnie (mimo kilku nieukończonych podstawek) i że udało się bitwę rozegrać do końca (czego nie udało się osiągnąć w przypadku Quatre Bras). Praca przy takim projekcie zbiorowym to sama przyjemność i wielka satysfakcja.
Wielkie podziękowania należą się także organizatorom Pól Chwały, przede wszystkim Robertowi Kowalskiemu. Mamy nadzieję, że zagranie, czy chociażby obejrzenie Szewardino sprawiło, że kolejne osoby zainteresowały się BW-N.
Wielkie bitwy i projekty historyczne to duże wyzwanie ale i wielka satysfakcja. W końcu zasady BW-N są tak obmyślone, żeby móc rozgrywać tak duże bitwy. Już niebawem ogłosimy plany na następny rok jeśli chodzi o historyczne bitwy. Dwa na pewno będą koncentrować się na kampanii 1815 i 1812 roku – co jest logiczne z uwagi na posiadane zasoby figurkowe. Bardzo możliwe, że będą też inne. Proszę zatem czytać bloga i śledzić wieści na naszym FB, Forum Strategie i innych forach, gdzie dajemy ogłoszenia.
Wiwat Cesarz!
PS. Oczywiście pułkownik profesor Jan Mak to postać fikcyjna – gdyby ktoś chciał przypadkiem go szukać 😉
świetny raport bitewny mam nadzieję że w przyszłym roku bedzie równie udany i ogólnie świetny system bitewny
A policzyliscie ile batalionow i szwadronow leglo na polu bitwy?tak z ciekawosci pytam i pozdrawiam
Witam, nie mam fotki z samego końca, ale Rosjanie stracili bodajże 34 podstawki (połowę armii). Zawsze liczymy 20% zabitych i rannych z każdej podstawki. Ponieważ połowa podstawek to będzie jazda, więc trzeba liczyć 90 ludzi na podstawkę. Jak doliczymy straty w podstawkach, które pozostały na polu bitwy to będzie jakieś 3500 żołnierzy (między 14.00 a 18.00). Francuzi stracili porównywalnie, ale nie mam końcowej fotki strat.
to calkiem sporo ,zwlaszcza ze wieksze reduty juz czekaly na francuzow,rzez jak oryginalnie,jeszcze raz dzieki ze ktos wskrzesil ta epoke
Zapewniam że wskrzesimy tę epokę i jej bitwy jeszcze niejednokrotnie 😉 Piękna bitwa. Dziękuję wszystkim za przybycie i wsparcie.
Wot sabaki! gul, gul, gul. Cudowny raport! gul, gul, gul!